środa, 7 maja 2014

Jedynka lawinowa

Pierwsze wspomnienie, coś co na początku wpadło mi do głowy.  Późna jesień, ciepło, słoneczko, w górach już trochę śniegu, jedynka lawinowa. Piękne niedzielne popołudnie przerwane przez telefon z Gór. Głos z słuchawki zawiadamia o niewielkiej lawinie, która porwała kilka osób. Nikt nie jest pod śniegiem ale jeden chłopak chyba złamał nogę, a jedna dziewczyna ma poranione nogi. Rozpoczęło się przygotowanie do wyprawy. Po spakowaniu sprzętu do samochodu wyruszyliśmy w Góry. Kierowca wysadził nas na końcu drogi, ciąg dalszy quadem. Nie udało nam się wszystkim wsiąść więc quad obrócił dwa razy. Dalej już tylko na nogach. Sprzęt na plecy i w drogę. Przez radio słyszymy, że ratownik ze schroniska jest już na miejscu i opatruje poszkodowanych. Po krótkim spacerze dotarliśmy do schroniska skąd wzięliśmy dodatkowy sprzęt i ruszyliśmy dalej. Na podejściu szlak był wyraźny, śnieg ubity w wygodne stopnie nikt nawet nie pomyślał aby zakładać  raki. Po dość wyczerpującym szybkim marszu dotarliśmy na miejsce.

 Jak się okazało grupa młodych osób szła w rakach w górę gdy oderwał się zsuw śnieżny, który przeciągnął ich kilkadziesiąt metrów w dół. Chłopak próbował najprawdopodobniej hamować nogami. Gdy rak wbił się do śniegu noga uległa nagłemu wykręceniu, dziewczyna natomiast poharatała sobie udo własnym rakiem. Ona mogła chodzić więc ratownik ze schroniska, który był pierwszy na miejscu zaczął ją sprowadzać wraz z jej towarzyszami. W tym czasie zajęliśmy się rozkładaniem noszy typu SKED i pakowaniem sympatycznego turysty. Transport polegał na wypuszczaniu na linie noszy jadących po śniegu niczym sanki. w trakcie opuszczania spod noszy wyjechał drugi zsuw śnieżny sporych rozmiarów. Stojąc przy noszach poczułem, że tracę grunt pod nogami więc szybko złapałem nosze które były wyżej trzymane przez kolegów. Zwały śniegu zsunęły się kilkadziesiąt metrów. Kilka żartów na rozluźnienie atmosfery i nosze jechały dalej. Po długim i mozolnym transporcie dotarliśmy do quada, na którego załadowaliśmy nosze. Quad pojechał, a  my z uśmiechem spacerkiem szliśmy do samochodu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz